Z łatwością znalazłem mojego brata i tego kotołaka. Byli oczywiście na moim ulubionym punkcie widokowym. Takie przewidywalne, ale jak tu nie przewidzieć kolejnego posunięcia mojego bliźniaka? W końcu tyle się mówi o wyczuciu. Tyle, że ja i Alec byliśmy jak ogień i woda, zupełne przeciwieństwa. On wolał świat zwiedzać, ja oddałbym wszystko za wrócenie do Manticore, mojego małego świata, w którym wszystko miało sens. Nie tak jak tutaj. Tutaj nic nie ma sensu, tam życie było poukładane, a tutaj totalny chaos. Ale teraz nie wróciłbym tam, nie kiedy rozstrzeliliby mnie albo, co gorsza, wrzucili do nemlinów... Wszystko, tylko nie nemliny.
Alec spał jak zabity, zupełnie nie reagował na nic. Co mu jest? Zdążyłem się już zdenerwować. Podszedłem do nich.
- Katherina, odsuń się. - zażądałem. Spojrzała na mnie gniewnie, ale odsunęła się od mojego braciszka. Podszedłem do niego i szturchnąłem go mocno, głośno mówiąc jego głupie imię. Kto je wymyślił? Przewrócił się jedynie na bok, coś tam mrucząc pod nosem. Westchnąłem, przewracając oczami. On chyba sobie jaja ze mnie robi. Trzeba zastosować gwałtowniejsze środki, zdecydowanie bardziej skutecznie od zwykłej pobudki. Wody w pobliżu nie ma, więc może coś bardziej odważnego? Ile razy budziło ludzi uczucie spadania w dół? Złapałem go za koszulkę i jednym ruchem, wyrzuciłem go poza obręb spodka, jednak nadal trzymając go, żeby nie spadł. Co prawda miał stopy postawione na spodku, ale prędzej by spadł, niż się utrzymał.
- Co robisz?! - krzyknęła Kath, ale zignorowałem ją. Alec w tej samej chwili, gdy zawisł, otworzył gwałtownie oczy i poruszył rękami, jakby chciał złapać równowagę. Raczej nie był zadowolony, z mojej pobudki. Po chwili, jakby nigdy nic, skrzyżował ręce na piersi, zupełnie się nie przejmując, że wisi. Czego innego się po nim spodziewałem?
- Puść mnie - wycedził, a ja wzruszyłem ramionami.
- Jak chcesz, to proszę - powiedziałem i puściłem go.
- Nie! - znów wykrzyczała Kath. Alec raczej nie rozbił się o ziemię, bo nie usłyszeliśmy uderzenia. Po chwili, zauważyłem, jak trzyma się krawędzi, by się odepchnąć i wskoczyć z powrotem na "ufo". Teraz już na pewno nie był szczęśliwy.
- Za co? - mruknął, a ja jedynie ponownie się uśmiechnąłem.
(Katherina?)
*Tylko niech jeszcze nie wylatują, mam planik!*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz