Spojrzałem na siebie. Po pazurach dziewczyny zostały głębokie rany. Znów jednak zerknąłem na dziewczynę, a potem na mężczyznę.
- Jeśli się ruszycie, zabije Was. Oboje. Jeśli jednak będziesz grzeczna,
Katherina, oszczędzę go - Powiedziałem poważnym tonem, wyjmując z
kieszeni linkę i podchodząc do kotka. Odwróciłem ją ostro, plecami do
mnie i brutalnym nieco ruchem złapałem za ręce. Związałem je bardzo
mocno. Była metalowa, wiec na pewno jej nie przerwie. Później to samo
zrobiłem z Rey'em, zmuszając go by usiadł, oparty o drzewo. Katherine
również siedziała koło.
- Jak pięknie - Rzuciłem z uśmiechem. Ukucnąłem na przeciwko tego demona - Ile żyjesz lat?
- Po co Ci to? - Miał bardzo słaby głos. Zacząłem bawić się patyczkiem.
Słysząc niezadowalającą odpowiedź, wycelowałem nim w Rey'a.
Wykorzystałem swoje moce, by go opętać. Tak, demon demona opętać może.
Podczas tej czynności moje oczy zrobiły się zupełnie czarne, mówię tutaj
również o białkach. Opętałem go, by w wspomnieniach coś sprawdzić. A
mianowicie, czy ma coś wspólnego z Cassie. Nic a nic. Wstałem, oddając
mu kontrole nad sobą. Płonąłem z czystej wściekłości. Znów nic. ZNÓW
NIC! Wycelowałem w niego Colta.
- Obiecałeś! - Krzyknęła Katherine - Obiecałeś go nie skrzywdzić! Obiecałeś!
- Taa... Kłamałem - Rzuciłem, jednak znów mi coś udaremniło zabójstwo. A dokładnie głos Katherine.
- Szukałeś czegoś. Pomogę Ci to znaleźć. Tylko go nie zabijaj!
Uśmiechnąłem się, rozczulony jej naiwnością.
- Ty? - Prychnąłem - Nie dziękuję.
(Katherine?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz