Słuchał jej, zastanawiając się nad tym wszystkim. I oczywiście puścił ją, bo nie chciał mieć strażników na karku, którzy bez mrugnięcia okiem zgrabnieliby ich do aresztu. Areszt równa się doba siedzenia w ciasnej klitce i gapienia się w ekran, który wyświetla materiały dyscyplinujące. Gorzej, niż podczas prania mózgu, choć zasady te same. Dla osób trzecich, niezwiązanych z Manticore takie przywołanie do porządku może być brutalne, jednak jest zaskakująco skuteczne, choć są skutki uboczne. Można spojrzeć chociaż na Bena, dla którego ważne są tylko takie wartości, jak "Misja, obowiązek, dyscyplina". Na szczęście większość nie reagowała aż tak intensywnie na to.
- Nie wpuszczą nas do skrzydła szpitalnego. Strażnicy są wszędzie. I tak dziwne, że oficer nas puścił. On nawet umierającego ustawi w szeregu i każe stać prosto - powiedział. - Co najwyżej możesz się ze mnie nap...
- Nie - przerwała mu surowo. Przeklął w myślach i spojrzał na nią spode łba. Nie była to dla niego łatwa decyzja, picie krwi go odrażało, ale teraz proponował swoją żyłę, by była w pełni sił a ona odmawia. Poczuł się co najmniej urażony.
- Mam udoskonaloną krew, regeneruje się w max godzinę, a innego wyjścia nie masz - argumentował najmożliwiej cicho, by nie usłyszał nas jakiś przechodzień. "Pijesz krew: automatycznie jesteś nemlinem. Taki mamy klimat, cóż poradzić."
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz