Spojrzałam zaciekawiona na Ben'a i uśmiechnęłam się tajemniczo. Zerknęłam na domek Alec'a i zaczęłam myśleć.
-Jeśli dobrze znają te tereny, to mogą podejrzewać , że ukryjemy się w Katedrze-mruknęłam
Ben skinął głową i przyglądał mi się , mając wyraz twarzy jakby czekał na bardziej konkretną odpowiedź.
-Zachodnia część miasta, też nie bo za dużo tam potworów, jak dla jednej osoby z nas.....-dodałam , chociaż ostatnie słowa wypowiedziałam ciszej, dając jasno do zrozumienia Ben'owi o co tak na prawdę mi chodzi. Matko i co tutaj wybrać takie nie zbyt łatwo dostępnego i w ogóle........ Góry...... coś z klifem, nie jestem pewna ,ale może się coś udać.
-Mam pomysł. Poprowadzę Cię -odpowiedziałam spokojnie.
Ben skinął głową i ruszył samochodem. Prowadziłam uważnie Ben'a tak by żadnego zakrętu nie ominął. Dojechaliśmy na obrzeża miasta, gdzie znajdowały się góry, jak i również las. Ukryliśmy skutecznie nasze auto i w dalszą drogę udaliśmy się pieszo.
-Gdzie idziemy?-dopytywała się Kerry
-Zobaczycie -odpowiedziałam bezwiednie
Kerry przyglądała mi się uważnie dość zdziwiona, jednak Ben całkiem był tym nie wzruszony. Sama się dziwię no ,ale przecież nic im z tego powodu nie zrobię. Pokręciłam tylko oczami i wznowiłam wędrówkę , w góry. Nie mówiłam, że dostanie się tam będzie łatwe no,ale cóż. Godzina wędrówki opłaciła się bo dotarliśmy na najwyższy klif jaki był w tej okolicy. Tuż przed nami wyrósł dość duży stary i opuszczony dom. (klik) Ben przyglądał się posiadłości ,która była w nie najgorszym stanie. O tej posiadłości wiedziałam tylko i wyłącznie ja. Ten dom zwiedziłam gdy wyjechałam od rodziny. Gdy tam wracałam zatrzymałam się w tym domu. Był opuszczony, ale w spaniałym stanie. Teraz trochę się tutaj pozmieniało , ale jest dobrze. W piwnicy jest mały składzik potrzebnych rzeczy.
-Ciekawe miejsce-odpowiedział zafascynowany Ben
-Tak, a jakby były jakieś kłopoty, zaraz obok mamy klif-uśmiechnęłam się
-Chcesz skakać do wody?-wzdrygnęła się Kerry
Popatrzyłam na nią i zaśmiałam się cicho i podeszłam do klifu. Zaraz to samo zrobił Ben i dziewczyna mojego brata.
-W klifie jest jaskinia, skutecznie ukryta i tylko Ci,którzy znają odpowiednie położenie ten jaskini mogą tam się znaleźć-wyjaśniłam -Jaskinia jest mało widoczna z lotu ptaka, bo często przykrywają ją fale. Które jakimś cudem nie zalewają jej od środka-dodałam
Ben spojrzał w dół i przyglądał się widokom, ja jednak podeszłam do Kerry i wysłałam ją do domu.
-Skąd znasz to miejsce?-zapytał podejrzliwie
Odwróciłam się za Kerry ,która poszła do domku i zniknęła z pola widzenia.
-Pewna czarownica była mi winna przysługę. Gdy wracałam do Bługarii, musiałam znaleźć odpowiednie miejsce , gdzie nikt mnie nie znajdzie. Przyprowadziła mnie tutaj. Czarownica oczywiście gdzieś siedzi, daleko stąd. Na innym kontynencie. Ale jej czary działają i tylko ja mogę się dostać do jaskini na dolę wraz z innymi jeśli tylko tego zapragnę. A posiadłość mimo iż wygląda obskurnie, to gdy tylko się tutaj zjawię będzie co do jedzenia w kuchni, czy też będzie jakaś dobra sypialnia. Ale nie licz na luksusy z dwudziestego pierwszego wieku. Zawsze jest jakieś łóżko, ale stare i szafa tak więc wiesz-wyjaśniłam
Ben przyglądał mi się uważnie, nie wiem czy był zdziwiony, zafascynowany czy też znudzony? Ale nie chciałam się jakoś dopytywać.
-Wspaniałe miejsce na kryjówkę -szepnął
Popatrzyłam na niego i odwróciłam się tyłem , a następnie poszłam do Kerry. Dziewczyna już zdążyła wygodnie usiąść na starej sofie,która się już praktycznie rozwalała. Zero telewizora i zero nowoczesności, tylko woda i trochę jedzenia na krzyż. W sumie zawsze wiem jak się ustawić, żeby mieć dobrze. Ale jakieś luksusy nie są mi potrzebne. Westchnęłam cicho i poszłam na górę po schodach , na drugie piętro , gdzie były pokoje. Weszłam do jednego z nich, gdzie było biurko , szafa i łóżko. Na tym koniec. Chociaż w rogu znajdowało się moje stare zdjęcie z czarownicą, a zaraz obok z rodzicami. Zerknęłam na resztę ścian jednak nic więcej już tutaj nie było. Wyjęłam szybko telefon z kieszeni i popatrzyłam na zegarek. Pół godziny. Dopiero teraz uderzyła mnie ogromna fala przejęcia. Zastanawiałam się gdzie jest Alec i co się z nim w tej chwili dzieje. Odwróciłam się , chcąc wyjść i przed sobą zobaczyłam Ben'a.
-Nie strasz mnie-mruknęłam wkurzona
Ben przyglądał mi się uważnie, bez emocji. To jego najczęstszy wyraz twarzy. Tak na prawdę jedyną osobą o którą szczerze się martwiłam to był Alec. Nie wiem jakim cudem i dla czego. Nigdy nie czułam potrzeby wiązania się z kimś czy też bycia z kimś, a tym bardziej martwienia się o tą osobę. Ale to chyba faktycznie oboje się trochę zmieniliśmy.......
-Martwisz się o niego?-zapytał
-Nie, po prostu się trochę przejmuję tą całą sytuacją -odpowiedziałam poważnie -Poza tym nie ważne. Poradzi sobie. A jak z twoją raną?
(Ben?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz