Dość dobrze rozmawiało mi się z nim..zrobił się naprawdę..miły.
Z czasem słońce zaczęło zachodzić..po chwili w ogóle zniknęło z mojego pola widzenia. Niebo stało się granatowe i zabłysnęły na nim gwiazdy..uśmiechnęłam się lekko widząc ten piękny nocny obraz.
-Ładnie prawda?-spojrzałam na niego.
-Nawet..-mruknął wstając.
-Gdzie idziesz?-spytałam.
-Do zachodniej części miasta..-uśmiechnął się pod nosem.
-Ale..przecież wiesz co..-nie zdołałam dokończyć.
-Dobrze wiem,ale niezbyt się boję.-powiedział biorąc swoją sunię na ręce.-Może pójdziesz ze mną?
-C-co? Ymm..nie mogę. M-mam coś do zrobienia..-powiedziałam szybko.
-Czyżby? A może zwyczajnie jesteś tchórzem?-spojrzał na mnie.
-Nie jestem tchórzem!-oburzyłam się.
-Więc pójdziesz ze mną co?
-Oczywiście że tak.-powiedziałam nieco niepewnie.
-Więc chodź,skoczymy odnieść do mojego domu małą i od razu tam idziemy.
-N-no dobrze..-powiedziałam.
Wzięłam Shay'a na smycz i poszliśmy w stronę jego domu. Gdy byliśmy już w środku chłopak poszedł nakarmić psa,Shay w między czasie zmienił się.
-To nie jest dobry pomysł..-powiedział od razu.-Coś ci się może stać.
-Nic mi nie będzie..-zapewniłam.-Po za tym ty ze mną będziesz.
-No tak ale tam potwory są dość potężne..mogę nie dać sobie rady.
-Poradzimy sobie..mówię ci.-uśmiechnęłam się do niego.
-Dobrze,dobrze..masz szczęście że twój uśmiech jest strasznie przekonujący.-potargał mi włosy.
Zaśmiałam się.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz