Spojrzałem na nią, lekko zdziwiony tym obrotem spraw. Szybko zauważyłem
ten chytry uśmieszek, który często widywałem na jej ustach. Oczywiście,
bawiła się w kotka i myszkę. I wychodziło na to, że to ja jestem tą
myszką. Przejechałem lekko koniuszkiem języka po zębach, nadal się
uśmiechając do niej.
- A teraz się ze mną droczysz - Zauważyłem, nieświadomie zniżając ton,
przez co przypominało to mruczenie kota. Hah! Co za ironia! Przestałem
się uśmiechać, spoważniałem. Dzieliło nas kilka milimetrów, czułem jej
oddech na sobie. Może to się przyczyniło do mojego kolejnego ruchu,
całkowicie sprzecznego z naturą łowcy stworzeń takich jak ona.
Pocałowałem ją. Najpierw delikatnie, ale szybko przerodziło się to w
namiętny, żarliwy pocałunek. Objąłem ją, przyciskając do siebie,
jednocześnie pozwalając by mogła się odsunąć, w razie czego. I by mogła
mnie uderzyć. A przez kilka pierwszych sekund myślałem, że tak zrobi.
Kończąc pocałunek, przegryzłem lekko jej dolną wargę. Odsunąłem twarz na
dwa, trzy centymetry. Tym razem to ja czekałem na jej reakcję, słowo,
gest, ruch, jakąkolwiek reakcję.
(Kath?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz